28.02.2013

Armonía

Promienie słońca właśnie oślepiają moją twarz. Przypominają mi o tym co było i o tym co będzie. Wiosna już wyraźnie zawitała na Podkarpacie, a mnie nie opuszcza jedna myśl. Prawda, dzięki której stale mam uśmiech na twarzy.
Zostały cztery miesiące. Tylko cztery. Trzy piąte roku szkolnego już za nami. To myśl bardzo pocieszająca, po depresji wywołanej zakończeniem się ferii. Jako trzecioklasista gimnazjum, muszę zadecydować o swojej przyszłości. Ten krok mam już za sobą. Będę "architekcić krajobraz". Takie małe marzenie od czwartej klasy, do którego dążę wszystkimi swoimi siłami.
Pobyt we Wrocławiu uświadomił mi pewną rzecz. Już po wakacjach nie będę miała okazji spotkać ludzi, z którymi przeżyłam te trzy lata gimnazjum, sześć lat szkoły muzycznej i dziesięć lat w zespole szkół mojej wsi. Znając mnie, na zakończeniu się rozpłaczę. Oby udało mi się powstrzymać ten potok łez, które chciałabym wylać do poduszki następnego dnia.
Jest wiosna. Jest słońce. Robi się kolorowo. Ja już wiem co będę robić. Zaczynam się oswajać z myślą, że Ci ludzie, których teraz na co dzień mijam, niedługo będą tylko wspomnieniem.
Czuję się wspaniale. Spokój wypełnił mnie od środka. Dostrajam się do nowego trybu życia. Staram się myśleć na dłuższą metę. Przygotowywuję się mentalnie na zmianę. Zostały cztery miesiące. Należy je dobrze wykorzystać.

26.09.2012

18.02.2013

Vine

-Kocham Cię. -Ja Ciebie bardziej. -A właśnie że nie, bo ja. -Nieprawda! Ja kocham Cię bardziej! -Kocham Cię najmocniej na świecie! -Kocham Cię tak mocno, jak rośliny potrzebują tlenu. -Anka kochanka, bo bardzo Cię kocham. (...)

Piękne słowa, prawda? Usłyszałam ich więcej w ciągu tych trzynastu dni niżeli w całym moim życiu. Wrocław to piękne miasto. Jednakże ludzie są strasznie zapracowani, zmęczeni, zapominają o podstawowych czynnościach jakie wykonują ludzie na wsi. Nikt nie ma czasu na przyrządzenie pożądnego obiadu, co dopiero mówić o pieczeniu ciasta czy pizzy. Bo wiecie, u mnie w domu, co tydzień pieczemy conajmniej siedem pizz. Zapraszamy mnóstwo znajomych, śmiejemy się, oglądamy filmy, tańczymy, gramy w karty. Taki tam, nasz rodzinny zwyczaj. Więc to w sumie dla mnie dziwne, że w mieście wszystko się robi na chybcika. Brakuje ludziom w życiu uczucia.

Ale nie wszystkim. Są wyjątki. Chociaż prawdę mówiąc, te osoby też tak bardziej na wsi mieszkają. Mają spory kawałek drogi, by móc zasmakować miejskiego trybu życia. A że Ci znajomi mieszkali chwilę tu, gdzie mieszkam ja, po części przenieśli nasze rodzimo-wiejskie zwyczaje.

Cztery godziny jazdy - rozmowa z tatą. On to umie przejrzeć człowieka na wskroś i powiedzieć to, co w danej chwili jest najodpowiedniejsze. Przy okazji poznałam w końcu całkowitą poznania się moich rodziców. Po sześciu miesiącach byli narzeczeństwem. Wcześniej moja mama ostro zjechała tatę po tym, jak napisał jej co do niej czuje. Jeszcze chwilka, a poznam wszystkie szczegóły, łącznie z listami.

U mnie nic nowego. Tylko pięć osób powiedziało mi, że mnie kocha, miałam trzech amantów, usłyszałam mnóstwo komplementów. Ciepło mi się na sercu zrobiło, gdy usłyszałam, że wypiękniałam. Już się zbiera grupa, która przyjeżdża do nas na dwa pierwsze tygodnie wakacji. Będę się szlifować w zawodzie pełnowymiarowej opiekunki do dzieci. Krótko mówiąc - opiekacz do dzieci.

Przesyłam wszystkim pozdrowienia przywiezione prosto z mojego serca zgubionego gdzieś na ulicach Wrocławia! Oby ktoś je odnalazł.